Rozdział V kontynuacja

  • Drukuj


w którym Prosiaczek spotyka Słonia

– Pomoc! Pomocy! – krzyczał Prosiaczek. – Słoń, straszliwy Słoń! – i zaczął uciekać ile sił w nogach, wciąż krzycząc na całe gardło: Pomocy, Pomocy! …
(…)
Prosiaczek nie bał się wcale, gdy miał pójść z Krzysiem, więc poszedł.
– Czy nic nie słyszysz? – pytał Prosiaczek z niepokojem, gdy zbliżali się do Pułapki.
– Coś słyszę – odparł Krzyś.
To Puchatek uderzył łebkiem o twardy korzeń drzewa.
– Tutaj! – szepnął Prosiaczek. Czy to nie straszne? – I mocno ścisnął rękę Krzysia.
Nagle Krzyś wybuchnął śmiechem… i śmiał się… i śmiał się… i śmiał się. I nagle – trach! – łeb Słonia huknął o korzeń, garnek rozprysnął się i spod rozbitego garnka wyjrzał na świat boży łebek Kubusia Puchatka.
I wtedy to Prosiaczek dowiedział się, jakim był Głupim Prosiaczkiem, i tak mu strasznie było wstyd, że popędził prosto do domu i położył się do łóżka z bólem głowy. A Krzyś z Kubusiem Puchatkiem poszli do domu na śniadanie.
– Ach, ty Misiu, Misiu, okropnie cię lubię – powiedział Krzyś.
– I ja cię też – powiedział Puchatek.